Wydłuża się poczet Jagiellonów XXI wieku. Po Bolku Mądrym, Aleksandrze Trzeźwym czas na Donalda Smoleńskiego. Nie ma się co za bardzo tym przejmować, Donald teraz dużo mówić w Brukseli nie będzie: po pierwsze nie zna języków używanych przez Unię (francuski i angielski) a po drugie jego poprzednik Van Rompuy też dużo nie mówił, a jak mówił to go nie było słychać.
Pamiętamy jak podczas swojej 2.5 rocznej kadencj Jerzy Buzek perorował w Parlamencie Europejskim po polsku. Więc brak znajomości jeżyków obcych nie jest problemem dla Tuska. Ważne jest to, że Tusk zna język niemiecki na tyle aby poprawnie odczytać instrukcje i ma wystarczająco giętki kręgosłup aby spodobać się starszym i mądrzejszym.
Ale najważniejsze jest to, że uniknęliśmy kataklizmu Radka w Brukseli, który pozostanie więc naszym regionalnym fenomenem, niesionym na rękach przez resortowe TVN24 i "Wyborczą". Być może Radek pójdzie teraz śladami swojego poprzednika w MSZ Włodzimierza Cimoszewicza i zaszyje się na dobre w swojej strefie zdekomunizowanej we wiosce Chobielin Dwór, która z pewnością potrzebuje sołtysa. I zajmie się na przykład hodowlą nowych patriotycznych gatunków jabłek. Skorzystają na tym zarówno polskie rolnictwo jak i europejska dyplomacja.